To będzie pierwszy wpis. Pierwszy więc najtrudniejszy.  Najtrudniejszy – bo pisać o sobie jest ciężko.

Mam na imię Basia. Pracuję jako badacz rynku, strateg i marketingowiec. Prowadzę swoją firmę. Podczas jednego z moich szkoleń usłyszałam, że w pewnym wieku nie da się zacząć od zera. Nie da się wszystkiego zmienić. Wybrałam więc najdalszą mi umiejętność, coś za co w ogóle nie powinnam się zabierać, bo ani talentu ani perspektyw, ani cienia szans na sukces i … zaczęłam się uczyć.

Gdy byłam dzieckiem moi rodzice widząc jak rysuję – wysłali mnie do szkoły muzycznej. To mniej więcej pokazuje, że mój poziom wyjściowy był równy absolutnemu zeru. Kółko. Kwadrat. To umiałam. Więc mandala. Zaczynając nie wiedziałam, co to jest blejtram (sprawdzałam w Google) a farbki miałam w rękach w szkole podstawowej i tylko plakatowe w takich kubeczkach. Kiedy poszłam do sklepu po pierwsze kredki było mi szkoda wydać na siebie pieniądze. Taki paradoks – moim dzieciom bym kupiła najlepsze i najdroższe kredki – sobie nie. Szkoda mi było. Jeszcze zniszczę. No i w ogóle to mówiłam panu w sklepie plastycznym, że to dla córki, albo dla kogoś na prezent.

Kiedy w mojej głowie zrodził się ten szalony pomysł, żeby zabrać się za coś nowego i pokazać moim klientom, że się da zacząć od zera – zrobiłam najgłupszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. 1 kwietnia, w ramach żartu, wysłałam do wszystkich w moim telefonie smsa, że zapraszam za miesiąc na wernisaż mojej wystawy “Mandala – świadomą drogą przez depresję.”. Gratulacjom nie było końca. “Basia! Wiedziałam, że zrobisz coś ekstra!”. Znajomi zaczęli deklarować wzięcie urlopu z pracy, żeby tylko przyjechać z drugiego końca Polski i być przy mnie w tym wielkim dniu. Nikt tego nie wziął za dowcip. Tydzień odkręcałam tego “newsa” dzwoniąc do wszystkich osobiście i zapewniając, że nic takiego nie ma miejsca, że to był tylko żart i że NAPRAWDĘ, NAPRAWDĘ, NAPRAWDĘ nie będzie tej wystawy. Nikt tez nie zapytał o depresję. Pogodni ludzie o ciętym poczuciu humoru, którym uśmiech nie schodzi z ust, nie chorują na depresję. Przecież!

Opowiadam tę historię wielokrotnie na moich szkoleniach. Pokazuje ona, że świat wierzy w nas bardziej niż my sami w siebie. Pokazuje też, że to czego się boimy najbardziej – to nie ocena opinii publicznej. Boimy się siebie. Ograniczenia są w nas. I tylko w nas.

A potem to już poleciało. Kursy. Szkolenia. Vedic Art. Arte terapia. Lekcje rysunku. Książki. Internet. No cóż. Konia w skoku nie narysuję, perspektywa mi się wali, a cieniowanie nie jest moim ulubionym zajęciem. Ale czy taki był cel? Nie. Celem było pokazanie kilku bojącym się wyjść ze strefy komfortu osobom, że zmiana jest możliwa w każdym wieku. Pokłóciliśmy się wtedy strasznie. Bardzo dziękuję. To dzięki Wam dziś mogę to pisać!

Wielcy teoretycy zmiany mówią o tym, że potrzebujemy 10 000 godzin, żeby dojść do mistrzostwa. Dołączając do tej strony obserwujecie mnie podczas moich dziesięciu tysięcy godzin. Komentując – udostępniając – pisząc do mnie prywatnie – wspieracie mnie w tej drodze, (dziękuję!) która z czasem stała się prawdziwą, świadomą drogą medytacji. Moją osobistą terapią.

Ściskam – Basia