fbpx

TRZECIE OKO – MANDALA DLA WIKTORA

kwi 2, 2018 | historie wybrane

Wiktora poznałam w pracy. Przyjechał na spotkanie ze mną chyba gdzieś znad morza. A może nad tym morzem mieszkał jeszcze wcześniej? Chyba się potem gdzieś przeprowadził i to właśnie z tego Gdzieś przyjechał na spotkanie ze mną?  Nie do końca pamiętam. Pamiętam jednak jak opowiadał, że kilkanaście lat wcześniej mieszkał niedaleko mnie. Może już wtedy mijaliśmy się na rowerach w pobliskim lesie? Obcy. Nieznani. Obojętni. Czy już wtedy ktoś zapisał na górze, że powstanie mandala dla niego? Nie wiem.

Wiktor ciągle się przeprowadza. Pielgrzymuje z miejsca na miejsce. Szuka. Podąża. Zadaje pytania o cel. Podczas jednej ze swoich pielgrzymek napisał do mnie „moja podróż jest celem”. To zdanie towarzyszy mi przy każdej kolejnej mandali.  Życie Wiktora to podróż. Taka dosłowna. Z lotniskami, plecakiem, mapą, spaniem kątem u ludzi – za pracę. Ze swoich wędrówek przysyła mi zdjęcia kwiatów, wierząc, że je kiedyś będę umiała namalować oraz dekli do studzienek kanalizacyjnych. Zasila w ten sposób mój zbiór  „Mandali miejskich”.
Krótko po tym jak się poznaliśmy – może rok, może dwa lata później – Wiktor sprzedał biznes życia i … wyjechał. Najpierw do szamańskiego lasu a później w rytmie bębnów grających w jego sercu – dalej. W zasadzie bardzo, bardzo, bardzo daleko.

 

Wpada czasami z tej Afryki do Polski. Pokręci się to tu to tam. Wypijamy wtedy sześć kaw jedna po drugiej, choć umawiamy się tylko na jedną. Rozmawiamy. O tym jak to jest TAM i o tym jak to jest TU. Jak jego TAM wygląda TU i jak moje TU on widzi z perspektywy Czarnego Lądu. Po jednej z takich rozmów, przyszła do mnie nocą mandala, którą nazwałam „Trzecie oko”.

Wiktor jest numerologiczną 10 z 28, co po redukcji daje 1. To dlatego w centralnej części mandali pojawia się jeden, duży element. W tym przypadku oko. To – trzecie. Odpowiedzialne za intuicję. Prawa strona mandali jest zawsze dedykowana przyszłości – to dlatego oko to patrzy właśnie w tamtą stronę. W stronę przyszłości. Jednocześnie odgradza silną i ostrą linią rzęs całą lewą stronę mandali – przeszłość. Na tej poziomej osi pomiędzy było, jest a będzie wrysowałam runy Kenaz. Kenaz to ogień ale nie w guście piekielnej pożogi, tylko ciepła domowego ogniska. Schronienie jest bowiem najbardziej docenianym aspektem każdej podróży. Poza tym Kenaz to otwarcie na nowe, na przykład na nowy związek. Piszę na przykład, bo przecież tylko otwierający się decyduje tak naprawdę, na co się ostatecznie otworzy, nie ja. W pionie nad i pod źrenicą – będącą jednocześnie punktem równowagi – znajdują się dwie dodatkowe runy. Tiwaz na dole w polu podświadomości oraz w polu nadświadomości – Iwaz. Niech nadświadomość Cię prowadzi, patrz daleko, bądź wytrwały i działaj – myślałam rysując pierwsze szkice. Do tego dołożyłam ochrony z sieci, żeby wyłapywały to, co niekorzystne a dopuszczały wszystko, co wartościowe oraz po stronie przyszłości spirale prawoskrętne (na rozwój) w opozycji do lewoskrętnych (zwijanie) po stronie przeszłości. W drobnych florystycznych elementach ukryte są wzmocnienia dla znaczenia numerologicznego: 2, 8, 28, 10, oraz 1. Szachownice przypominają, że ta cała nasza podróż, to trochę gra. W to wcielenie. W tym wydaniu. Z takim a takim kodem numerologii karmicznej. A co najlepsze sami to wszystko wybraliśmy. Tylko ta amnezja… Czasami mamy przebłyski. Ale tylko czasami. Żeby było ich więcej – żeby je dostrzegać i z nich czerpać – światło w tęczówkę oka spływa ze strony prawej (przyszłość) z pola nadświadomości. Dwa, nadpisane na siebie kwadraty, wspierają aspekt budowniczego a zawarte w nich drobne monety – finanse. Ale nie wyłącznie finanse. Poziome i pochyłe kreski, poza elementem wzmacniającym ochronę, to dni, doświadczenia i ludzie spotkani podczas wiecznych podróży.

Niech nadświadomość Cię prowadzi Wiktorze, patrz daleko, bądź wytrwały i otwórz się na nowe –
tak napisałam ołówkiem na łuku ochrony – po czym wszystko zakryłam roślinnością.