Ty to masz cierpliwość!
Ze wszystkich komentarzy pod ostatnim LIVE – to był nasz kolejny #PasjonującyWtorek – najbardziej spodobał mi się ten o nazwijmy to – „poświęceniu. Bo jakoś już tak jest, że otoczenie postrzega nasze pasje jako rodzaj poświęcenia. Słyszymy pięknie to zrobiłaś, Ty to masz cierpliwość, ale masz zaparcie – tak napisała Gosia. A ludzie pochłonięci jakąś pasją bez reszty – wiedzą, że to nie jest żadne poświęcenie a jakaś forma bezgranicznej, bezwarunkowej miłości. Miłości zdrowej – takiej, w której obie strony wzajemnie dają i wzajemnie czerpią.
Nie, nie cierpimy na zaparcia ?
Nie, nie jesteśmy cierpliwi – projekty pociągają nas tak bardzo, że czas się dla nas nie liczy – liczy się tylko kontakt z tym, co robimy. Liczy się tu i teraz. Liczy się obcowanie.
To dla mnie forma medytacji. Skupienia. Czasami wręcz metafizycznego odlotu.
Należę do osób, które nie potrafą medytować. Kupiłam nawet taką specjalną poduszkę. Podeszłam do tego konceptualnie. Jak się do czegoś zabierać to ma to być level master. No heloł. Medytacja – poduszka – must heve! Specjaliści od medytacji wiedzą, że medytować można zawsze i wszędzie. Wiedzą też, że wcale jakieś specjalne podkładki nie są nikomu potrzebne. Ja jednak zaczęłam klasycznie – od poduszki. Naczytałam się dodatkowo o zbawiennym wpływie medytacji na mózg, o tym, że pierwsze korzystne zmiany zachodzą w nim już po 3 tygodniach praktykowania, oraz o tym, że wszystkie te zmiany są widoczne w tomografii komputerowej. Nie ma więc ściemy – medytacja działa.
Kłopot w tym, że nadwydajni mentalnie, do których się zaliczam (odsyłam Cię do mojego bloga pisałam już o tym wielokrotnie) mają ogromny kłopot z wyciszeniem. Nasz mózg nieustanie przetwarza pierdyliard danych kreując kolejne pomysły na to, co możemy zrobić i topi nas w wizjach i marzeniach jakby to było fajnie gdybyśmy zrobili to, co właśnie wymyśliliśmy. Siadam więc i w momencie gdy zamykam oczy dociera do mnie, że musze umyć podłogę. Padał deszcz a moje cymbały (piszę o kotach, nie o dzieciach) mimo moich usilnych starań nie opanowały subtelnej sztuki samodzielnego wycierania łap na wycieraczce.
I tak w mikrosekundzie szlag trafia – mnie – medytację – poduszkę – i uwaloną podłogę.
Nasz mózg może skupiać się tylko na jednej aktywności w jednym momencie. Tak. Tylko na jednej. Nie ma czegoś takiego jak podzielność uwagi. Nie. Nie ma. Podzielność uwagi nie istnieje i warto mieć to w tyle głowy kiedy widzisz, że ktoś Cię nie słucha i grzebie w telefonie ale zapewnia Cię, że słucha. Nie. Nie słucha.
Kiedy więc siadamy do naszych pasji – malowania, lepienia, klejenia, wycinania, fotografii, treningu czy wylewania żywicy – skupiamy się właśnie na tej jednej, jedynej czynności. Na niczym innym. Kreujący pierdyliard myśli na minutę mózg nadaktywnych zwalnia. Teraz Twoim jedynym problemem jest to, żeby się nie uwalić farbą, żeby kółko wyszło jak kółko, orgonit jak orgonit a trening przebiegł zgodnie z planem czasu i tempa. To wtedy nasz mózg odpoczywa.
#MalujęTakMedytuję
Kiedy kończymy naszą randkę z pasją – czasami bardzo późno w nocy – niezależnie od zmęczenia jesteśmy szczęśliwi. Spełnieni.
Samospełnienie znajduje się na szczycie potrzeb piramidy Maslova. Jeśli mamy zaspokojone podstawy tej piramidy takie jak np. bezpieczeństwo i mamy to już ugruntowane – potrzebujemy jako ludzie wchodzić wyżej. Potrzebujemy wejść na poziom samospełnienia. Jeśli tego nie robimy cierpimy. I choć to cierpienie jest wyłącznie mentalne a nie fizyczne – jest ono prawdziwe. Podobnie jak w sytuacji kiedy nie doświadczamy akceptacji społecznej, w szkole, w klasie, w pracy, kiedy jesteśmy odrzuceni przez otoczenie, skazani na grupowy ostracyzm, tak i w tej sytuacji (w sytuacji braku samospełnienia czyli na przykład realizacji pasji) odpala się w naszym mózgu matryca bólowa. Są to praktycznie te same ośrodki w mózgu, które uruchamiają się kiedy nas coś boli fizycznie. Oczywiście nie mamy fizycznego odczucia bólu ale na poziomie mentalnym cierpimy tak samo a mózg pracuje na najwyższych obrotach informując cały organizm, że nas coś boli. Innymi słowy – nie dając sobie przestrzeni na pasję – walimy się młotkiem w mentalne kolano a nasz mózg wie, że jesteśmy nieszczęśliwi.
I my – naprawdę – jesteśmy.
Jaką masz pasję i ile czasu jej – a tak naprawdę – sobie – dajesz?
Wchodzisz na szczyt piramidy, czy tylko słuchasz wyrzutów, że wydajesz pieniądze a na tym nie zarabiasz?
Na pasji nie trzeba zarabiać.
Pasja jest po żebyśmy byli szczęśliwi.
Ja jestem.
A TY?
Foto: Łukasz Ćmiel !wow!